środa, 22 lipca 2015

Rozdział III

"Przyjdź"
Jego głos rozchodził się w mojej głowie. Stałam wstrząśnięta, w ogromnym szoku.
O co chodzi temu chłopakowi?
Nienawidzę, że pomimo jak go nie cierpię jednak coś mnie ciągnie do niego. Mama zawsze mi powtarzała, że mnie ciągnie tam gdzie się coś złego kroi, kolejny raz się to sprawdza, ale tym razem w kontekście chłopców...
Myślę, że jestem nienormalna- jeszcze dziś rano byłam przerażona i bałam się komukolwiek cokolwiek powiedzieć, a teraz mam zamiar w nocy, po ciemku spotkać się z moim dawnym prześladowcą, który mnie nawet nie pamięta i zmusił do pocałowania.
Która 17 latka ma takie życie?
Taa... chyba tylko ja.
***
Wyszłam z domu mówiąc mamie, że Sam potrzebuje mojej pomocy i nie zajmie mi to długo. Przez to, że zawsze byłam taką samotniczką i nigdzie nigdy nie wychodziłam to teraz mama mnie puszcza tak naprawdę wszędzie- gdzie i kiedy chcę. Pewnie cieszy się, że jej córka w końcu zaczyna żyć, oj gdyby tylko wiedziała do kogo idę.
Park w Detroit był kawałek od centrum, więc troszkę się przespacerowałam. Całą drogę napełniałam się odwagą i przypominałam sobie, że nie jestem już tym popychadłem z gimnazjum, umiem się obronić, umiem powiedzieć co czuję i nie mam zamiaru się bać Chucka. Kiedy byłam w 1 gimnazjum a on w 2 różnice wiekowe były bardziej widoczne pomimo, że to tylko jeden rok. Dzieciaki z 2 klas uważały się za o wiele lepsze od tych z 1 i tak jak było to u mnie, były szykanowane i wyśmiewane. Dziś, w liceum, nie widać już czegoś takiego, nie jest to odczuwane.
 Kiedy już dotarłam Chuck siedział na jednej z ławek przy samym wejściu. Na mój widok od razu się podniósł.
-Cześć.- powiedział nieśmiało, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Między nami rozległa się niezręczna cisza, którą on przerwał słowami:
-Dzięki, że przyszłaś...Olivia.
CO CO CO
Moje ciało oblał zimny pot, dłonie zaczęły się trząść. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami ze zdziwienia i przerażenia. Przecież przedstawiłam się mu jako Maddie, skąd on wie że mam na imię Olivia? Boże jestem przerażona, chcę wrócić do domu.
-Wszystko okej?- spytał patrząc na mój strach, ale ja nie byłam w stanie nic odpowiedzieć. Bałam się cokolwiek powiedzieć.
-Okej, usiądź obok mnie.- powiedział Chuck i usiadł na ławce czekając aż ja to zrobię. Po chwili namysłu tak też zrobiłam. Spojrzałam na niego niemalże mając w oczach łzy.
-O co Ci chodzi?- spytałam drżącym głosem, nie patrząc na niego.
-Słuchaj widziałaś coś czego nie powinnaś i moim zadaniem jest Cię uciszyć.
-Że co?
-Nie masz prawa powiedzieć nikomu o tym, że diluję.
-Dilujesz?
-Przecież widziałaś na imprezie.
-Nie, nie widziałam. Widziałam jedynie to jak kopaliście chłopaka, tyle.
-Kopaliśmy go dlatego, że był winny kasę za dragi. Czekaj nie wiedziałaś o tym?
-NIE.
-Ale teraz już wiesz...
-I jest to wina twoja?
-Jeśli coś komukolwiek piskniesz to przyrzekam, że będziesz tego żałowała przez długi długi czas. Zrozumiane?
Zobaczyłam w nim znowu tego przerażającego Chucka więc szybko skinęłam głową, po czym mój rozmówca odwrócił się na pięcie i odszedł. Stałam nie mogąc wykonać jakiegokolwiek ruchu, każda cząsteczka mojego ciała była jakby zamrożona.
***
Następnego dnia w szkole czułam się tak samo wystraszona jak ostatniego wieczoru, a kiedy tylko gdzieś na korytarzu przez przypadek ujrzałam Chucka zaczynałam się trząść. Jak mogłam się wkopać w takie problemy? Przecież chciałam tylko pomóc chłopakowi, którego bili, czemu teraz wszystko się obraca przeciwko mnie? Nic nie zrobiłam złego, o Boże...

Po 4 lekcji wszystkie klasy zostały zwołane na główny korytarz, gdzie stał Pan Dyrektor z nad wyraz poważną miną.
-Już siadać i być cicho!- wrzasnął po czym wszyscy zajęli miejsca i zapadła grobowa cisza.
-Sprawa pomimo, że jet dosyć delikatna to nie będzie przeze mnie ukrywana- w szkole zostały znalezione narkotyki. Jak wiecie nie mają one nóg i same nie przyszły, a więc ktoś szalenie nieodpowiedzialny je tu przyniósł. Na dodatek mamy kilku świadków, którzy przyznali, że w szkole można kupić takie używki. Liczę na to, że osoby które do tej pory się zajmowały narkotykowym handem zaprzestaną po dzisiejszym apelu, w przeciwnym razie, jeśli kogoś złapiemy- a będziemy bacznie wszystko obserwować- zostanie on niezwłocznie wyrzucony ze szkoły. A teraz wracajcie na lekcje.
-Ty!- usłyszałam krzyk, a kiedy się odwróciłam zobaczyłam wściekłą twarz Chucka Reeda.- Powiedziałem Ci coś wczoraj, nie słyszałaś?!
-O co Ci znowu chodzi Chuck? Nie obchodzą mnie twoje dragi.
-Tak?! I dlatego powiedziałaś o tym dyrektorowi?!
-Nie powiedziałam nikomu nic na ten temat.
-NIE KŁAM
-Po co miałabym to robić?
-Myślisz, że jestem taki głupi i nie wiem, że nie masz na imię Maddie? Jesteś Olivia Torres. Dręczyłem Cię w gimnazjum, a teraz masz okazję się zemścić i mnie zniszczyć tak jak ja i moi kumple niszczyliśmy Ciebie. Pomimo to miałem wrażenie, że jesteś inna, nie wiem skąd takie wrażenie, ale widocznie było mylne. 
Odszedł nie odwracając się. 
To było za dużo. Za często doznawałam tych szoków. Poznał mnie. Chuck mnie poznał. W zasadzie wczoraj też powiedział do mnie "Olivia"...A może ktoś mu po prostu powiedział, że to ja? A jeśli wiedział od razu? 
Do końca lekcji myślałam o rozmowie z Chuckiem, było mi bardzo przykro i czułam się winna, pomimo tego, że nic nie zrobiłam. Po prostu jestem osobą, która zdaje sobie sprawę z tego, że jest dobrym człowiekiem i nie lubi być postrzegana jako zły. Dodatkowo nie dawały mi spokoju słowa Chucka, które wypowiedział w parku, a mianowicie-"Jeśli coś komukolwiek piskniesz to przyrzekam, że będziesz tego żałowała przez długi długi czas. Zrozumiano?"
 Nie wiedziałam co zrobić, ale ostatecznie zdecydowałam się na rozmowę. Wiedziałam, że zawsze po szkole Chuck i jego kumple grają na boisku szkolnym, więc tam też się udałam; nie zobaczyłam jednak tego czego się spodziewałam. 
Kilku chłopaków stało i pokładali pięściami jednego leżącego na ziemi, powtórka z rozrywki z imprezy tylko, że bitym chłopakiem był...Chuck. Od razu zaczęłam biec w ich stronę i krzyczeć, ale wywołało to jedynie śmiech napastników, którzy nie przestali znęcać się nad swoim kolegom.
-Zostawcie go!- krzyknęłam na nich kiedy dobiegłam, próbując ich jakoś rękami popychać, ale oczywiście byli zbyt wielcy i dobrze zbudowani żebym fizycznie mogła coś osiągnąć.
-Lala nie baw się w bohaterkę tylko lepiej powiedz czemu ty i Chuck wygadaliście dyrektorowi sprawę dragów hm?
-Co? Ja nic nie wygadałam!- wrzasnęłam ponownie próbując ich jakoś odsunąć od Chucka.
-Weź... dobrze, że Chucky się za Tobą wstawił bo to Ty byś tu leżała z rozwalonym nosem.- warknął najwyższy z nich.
-Dobra, ludzie idziemy.- powiedział zdaje się, że kapitan całej grupki i wszyscy się rozeszli zostawiając mnie z krwawiącym Chuckiem na boisku. Chłopak wyglądał fatalnie- miał podbite oko, rozwalony nos i dolną wargę, dodatkowo ogólnie był nieźle poturbowany przez uderzenia napastników.
-Idź.- wymamrotał pod nosem.
-Nie.- odpowiedziałam z przekonaniem kucając przy nim.
-Idź.
-Nigdzie nie idę Chuck. 
-Zniszczyłaś mnie. Jesteś zadowolona? Super, więc idź.
-Boże czemu Ty tak strasznie nie chcesz i nie potrafisz zrozumieć tego, że ja nic nikomu nie powiedziałam, żadnemu dyrektorowi, żadnemu uczniowi, żadnemu nauczycielowi, nikomu.- mówił z dużym przejęciem, a chłopak spojrzał na mnie bardziej ufnie niż do tej pory.
-Jak nie Ty to kto niby?
-Serio myślisz, że tylko Ty i twoi koledzy zajmujecie się handlem narkotyków w szkole? 
-W sumie,,,
-No właśnie.
Zrodziła się pomiędzy nami cisza, którą po kilku minutach przerwał Chuck:
-Przepraszam.
-Powinieneś już wstać.- zaproponowałam.
-To bez sensu bo i tak nie mogę iść w takim stanie do domu.
-Okej, mam pomysł.
-Hm?
-Chodź ze mną do mnie, pomogę Ci i jakoś Cię ogarniemy chociaż trochę.
-To nie jest dobry pomysł.
-Dlaczego?
-Twoi rodzice nie będą zadowoleni jak zobaczą twojego prześladowce w drzwiach ich domu.
-Dziś obydwoje są na całodniowych zakupach poza miastem, więc nie muszą wiedzieć.
-Okay.- odparł chłopak, po czym pomogłam mu wstać i ruszyliśmy w stronę mojego domu. Było mi go bardzo szkoda i nie wahałam się czy mu pomóc czy nie, poza tym to w zasadzie z mojego powodu dostał dlatego wypadałoby się odwdzięczyć. 
***
-To twój pokój?
-Jak widać.
-Będę się starał żebym nic nie zakrwawił.- powiedział, a ja w odpowiedzi się uśmiechnęłam. Następnie zabrałam się za opatrzenie jego ran i ścieranie krwi z twarzy. 
-Czemu to robisz?
-Czemu robię co?
-Pomagasz mi.
-Po prostu chcę Ci pomóc.- odparłam nie odrywając się od swojej pracy, a kiedy nastąpiła dziwna cisza między nami postanowiłam ją zakończyć:
-Czemu Ty to zrobiłeś?
-Czemu zrobiłem co?
-Wstawiłeś się za mną.
-Chciałem.
-Czemu?
-Moi pseudo kumple są niebezpieczni, mogli zrobić Ci krzywdę, bo nie mają żadnych skrupułów. Nie obchodzi ich, że jesteś dziewczyną i nie można bić dziewczyn, skrzywdziliby Cię Olivio.
Przez wymówienie mojego imienia przypomniały mi się wszystkie wątpliwości, a że nie bałam się już Chucka postanowiłam wykorzystać tą rozmowę żeby dowiedzieć się wszystkiego co mnie zastanawiało. 
-Ale czemu Cię obchodzi to co by mi się stało? Nie znamy się.
-Nie jestem dumny z tego co Ci robiłem kilka lat temu. 
-Tak czy siak nie byłeś prowokatorem wszystkich akcji mających na celu upokorzenie mnie.
-Wiem, ale brałem udział we wszystkim. Dopiero kiedy się dowiedziałem, że musiałaś się wyprowadzić zrozumiałem co zrobiłem. Chłopaki się śmiali, ale mi nie było do śmiechu. Kiedy zobaczyłem Cię wtedy tego pierwszego dnia pod szkołą poznałem Cię, twoją twarz i pomyślałem, że to jakaś druga szansa, że dostałem drugą szansę i że nie mogę być tamtym chłopakiem już dłużej.- powiedział po czym odsunął twarz od moich dłoni i stanął na przeciwko mnie. Patrząc mi prosto w oczy swoimi diamentowymi oczami powiedział:
-Przepraszam za wszystko co Ci zrobiłem. 
Stałam nieruchomo, nie wypowiadając żadnego słowa ale Chuck wciąż na mnie patrzył. Po chwili delikatnie się pochylił, powoli przybliżył swoją twarz do mojej i musnął moje usta, tym razem go nie odepchnęłam od siebie. Kiedy zobaczył, że nie protestuję pocałował kolejny raz i kolejny i kolejny. Wziął mnie na ręce i posadził na biurku całując coraz śmielej.
-Przepraszam.- wyszeptał do ucha i złożył kolejny pocałunek na moich ustach.
-W porządku,- odpowiedziałam dostając następny pocałunek. W pewnym momencie jednak Chuck zwolnił, wziął moją twarz w swoje dłonie pocałował bardzo delikatnie ostatni raz moje usta a następnie czoło po czym powiedział "Dziękuję za pomoc" i wyszedł.

Co się właśnie stało?
___________________________________
Cześć! Przepraszam za tą długą przerwę, ale nie miałam jak pisać ze względu na kilka trudnych sytuacji. Dziś tak jak obiecałam rozdział dłuższy :) 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Bardzo Was proszę- z szacunku do mnie i mojej pracy niech każdy kto dotarł do tego miejsca zostawi coś po sobie w komentarzu :)
Pozdrawiam :*

5 komentarzy:

  1. Wooo shit. Przez praktycznie cały rozdział moje usta się nie zamknęły. Zacznijmy od ich spotkania.
    Jak powiedział do nie Olivia normalnie przybliżyłam twarz do monitora, aby się upewnić czy dobrze przeczytałam. I tak. Wzrok nie zawodził. Powiedział do niej Olivia... Doznałam wielkiego szoku.
    Nie spodziewałam się również, że ją opieprzy i zachowa się tak arogancko. Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Bardziej myślałam, że będzie chciał pogadać o tym pocałunku. Za to, że Olivia go odtrąciło to żeby nikomu nie mówiła bo to wpłynie na jego reputacje itd. No ale widać myliłam się. Przejdźmy dalej.
    Apel. Kolejna rzeczy przy której moja szczęka miała spotkanie z podłogą.
    I to jak Chuck naskoczył na nią... matko. Chociaż pewnie sama bym tak po,myślała, że to Olivia. No bo zaraz po tym jak się dowiaduję. że Chuck jest dilerem to jest apel o narkotykach. Tak, więc tutaj jest usprawiedliwiony.
    Chuck został pobity. Biedny :( I to jeszcze za Olivie.. no tak jakby za Olivie.
    Bohater ^^ I byli razem w domu i się pocałowali :D Oh, ten pocałunek musiał być cudowny!! Zazdro dla Olivii.
    Więc podsumowując... rozdział przecudowny. Ale.. tak jest jedno ale. Uważam, że wszystko za szybko się dzieje, tu pierwsze spotkanie i zaraz pocałunek. No chyba, że masz przygotowaną wielką, wielką fabułę i ten pocałunek musiał się pojawić. Jeśli tak to nie mam zastrzeżeń :D
    No i jeszcze jedno. Dlaczego on wyszedł? Tak po prostu, co? Normalnie wziąć go i dać mu w twarz. No dobra dostał w twarz, ale nie ode mnie :D Tak się nie robi!!
    Ciekawa jestem jak będzie wyglądał następny dzień w szkole. Jak on się zachowa? Mamuniu ja chce już następny !!! :(

    Zapraszam jeszcze do mnie na nowy rozdział! Nie wiem wgl czy czytasz moje opowiadanie, ale jeśli tak to byłoby mi niezmiernie miło, ponieważ masz świetny talent i chciałbym wiedzieć co sądzisz o moich wypocinach :P
    Także zapraszam do mnie ;)
    Całuski dla Ciebie kochana :* I duuużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Coraz lepiej piszesz i podoba mi się, że tak szybko rozkręciłaś akcję. Nie spodziewałam się, że Chuck poznał Olivię od razu, przy pierwszym spotkaniu, a mimo to, nic nie powiedział. I ta końcówka była taka urocza. ;) Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny, Jestem ciekawa jak dalej potoczą się ich losy i czy ktos dowie sie o ich pocalunku !
    Z niecierpliwością czekam na kolejne części !

    PS. Byłam na wyjezdzie i dopiero co wróciłam,dlatego dopiero dzisiaj moglam przeczytac rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze :) A nowy rozdział zaczynam pisać dziś, więc będzie opublikowany dziś bądź jutro :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Boskie! Proszę Cię nie przestawaj pisać!

    OdpowiedzUsuń