-Olivia, kiedy zaczniesz jeść obiad? Już się przerwa kończy!- poganiała mnie Sam, która skończyła już swoją porcję naleśników z dżemem. Kiedy jej nic nie odpowiedziałam tylko zjadłam kawałek naleśnika, przyjaciółka zaczęła ponownie mówić:
-Liv co jest z Tobą nie tak? Od kilku dni prawie nic nie mówisz, rozglądasz się, jesteś rozkojarzona. Czy ty coś bierzesz? Narkotyki uzależniają....i to bardzo.
-Co? No coś ty Sam, nic nie biorę, skąd w ogóle taki pomysł?
-Ty się jeszcze pytasz skąd? Ślinisz się i wgapiasz ciągle w jakieś martwe punkty, a ja nie mam pojęcia co z Tobą!
-To po prostu...skomplikowana sytuacja, okej?
-Okej, strzelaj.
-Co?
-No powiedz mi do cholery co jest na rzeczy!
-Um...
-UMMM- spojrzałam na nią i wywróciłam oczami, wiedziałam że muszę jej powiedzieć:
-Chuck...
-Znów Cię prześladuje sukinsyn?
-Nie, to nie to...
-A co? Olivia, nie będę grała z Tobą w jakieś pieprzone kalambury.
-Myślę, że się zakochałam.- wypaliłam, a moją twarz oblały rumieńce.
-W CHUCKU?!- wykrzyknęła brunetka, a wszystkich oczy skierowały się na naszą dwójkę.
-Cii.
-Ożeż...
Zapadła pomiędzy Nami cisza, Sam była ewidentnie w szoku, podobnie jak ja, tylko że mnie jeszcze oblewały fale wstydu, czułam się zażenowana i dobrze wiem co przyjaciółka sobie pomyślała.
-Okay.- przerwała spokojnym głosem ciszę.- Nocujesz dziś u mnie, mamy do pogadania koleżanko.- po czym się lekko uśmiechnęła, więc ja również odwzajemniła uśmiech. Uff, chyba nie przyjęła tego aż tak źle.
***
Po szkole wróciłam do domu, zjadłam obiad, spakowałam rzeczy i za zgodą mamy poszłam na noc do Sam. Był piątek, więc nie musiałyśmy się martwić szkołą i wczesnym wstawaniem następnego dnia.
-Oh witaj Olivio!- przywitała mnie z szerokim uśmiechem w drzwiach mama Sam, Pani Walsh.- Wejdź do środka, Sami jest u siebie. Herbatka, kawka?-Nie, dziękuję Proszę Pani.- odparłam po czym wspięłam się po schodach na górę i weszłam do pokoju Sam.
Dom rodziny Sam, (zarówno jak jego mieszkańcy) był bardzo kolorowy i przepełniony różnymi cytatami na ścianach, które propagowały miłość, pokój i radość. Taa, byli troszkę hipisami, delikatnie mówiąc. Mieli dziwne zwyczaje- wszyscy nie jedli nigdy mięsa, bo zwierzęta uważają za przyjaciół i rodzinę, pili swoje herbatki ziołowe, a czasem widziałam nawet jak Pani Walsh pali jointa na balkonie. Pan Walsh ma długie włosy, które jedynie od okazji wiąże w kucyk i jak na mężczyznę zbyt często nosi ubrania w kwiatki. Jak zauważyliście mówiłam o rodzicach Sam, a nie o niej samej- otóż Sam jest inna od państwa Walsh, szczególnie jeśli chodzi o styl bycia i ogólne wyczucie mody. Ona nie lubi tych wszystkich kolorowych ubrań, woli się ciągle ubierać na czarno i przede wszystkim wszystko co jest z nią związane w odróżnieniu do jej rodziców jest minimalistyczne. Nie żeby Sam była jakąś emo czy kimś takim, ona jest kompletnie normalna, po prostu lubi kolor czarny. Jej pokój również się mocno wyróżnia na tle całego domu. Ze względu na czarne ściany jest oczywiście o wiele, wiele ciemniejszy od innych pokoi w których panuje żółć, pomarańcz lub czerwień. Pamiętam jak kiedyś, w gimnazjum Sam mi opowiadała zabawną historię jak to jej mama myślała, że ją szatan opętał i kazała jej chodzić codziennie po 2 razy do kościoła, ze względu na zamiłowanie córki do koloru czarnego. Potrzebowała czasu żeby zrozumieć, że jej dziecko nie jest hipiską tak jak ona i nigdy nie będzie takim lekko duchem. Mało kto wierzy Sam za pierwszym razem kiedy przedstawia swoich rodziców, ponieważ są do siebie kompletnie niepodobni.
Kiedy weszłam do jej pokoju widziałam uchylone drzwi od balkonu i Sam siedzącą na zewnątrz. Gdy usłyszała dźwięk zamykanych drzwi od razu się zerwała i wróciła do środka.
-Hej mała.- powiedziała po czym rzuciła się na swoje łóżko.
-Hej.- odparłam i usiadłam obok niej.
-Więc co to za shit związany z twoim zakochaniem?- spytała, po czym ja westchnęłam i położyłam się na plecach obok niej.
-Nie wiem...sama nie wiem.
-Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda?
-Wiem.
-Więc dawaj.
-To po prostu trudne dla mnie Sam, ja po prostu...znów weszłam w to samo bagno.
-Czemu to zrobiłaś, nikt Cię nie zmusił do wchodzenia do tego bagna.
-On mnie zmusił.
-Jak?
-Pamiętasz pierwszy dzień szkoły, kiedy się spotkałyśmy pierwszy raz?- dziewczyna przytaknęła w odpowiedzi na moje pytanie bacznie mi się przyglądając.- Tego dnia przed twoim pojawieniem się, Chuck mnie zaczepił. Zachowywał się jakby mnie nie znał. Rozmawialiśmy przez jakąś minutę, ale na jego widok znów coś się zadziało we mnie...Ale...pomyślałam, że to po prostu strach przed jego osobą, tak to sobie tłumaczyłam. Potem, następnego dnia była ta impreza u dziewczyny, której imienia nie pamiętam.
-Staisy,
-No właśnie. Na tej imprezie Chuck i jego koledzy bili jakiegoś chłopaka, ja ich nakryłam i powiedziałam żeby dali tamtemu spokój. Zadziałało. Tam spytał mnie o imię, byłam przerażona więc przedstawiłam się jako Madison, powiedział, że jestem mocna i że to lubi i... pocałował mnie...
-CO
-Ale ja go od razu odepchnęłam od siebie, przysięgam, od razu. I po tej sytuacji od razu wyszłam z imprezy i wróciłam do domu.
-I co? Po jednym buziaku się w nim zakochałaś? Czy Ty masz mózg?
-Nie, nie, po jednym.
-To nie jest koniec twojej historii?- zapytała Sam szeroko otwierając oczy z zaskoczenia.
-Nie...
-Okay, słucham dalej.
-Pamiętasz jak podszedł do Nas na stołówce? To było dzień później.
-Tak, chciał z Tobą porozmawiać.
-Powiedział wtedy, że chce się ze mną spotkać w parku, o 21.
-I TY POSZŁAŚ?
-Tam się okazało, że mnie poznał, wiedział że jestem Olivia a nie żadna Madison bo tak do mnie powiedział. Zaczął mi grozić, że jeśli go wydam do kogokolwiek to będzie po mnie.
-Jak to go wydasz?
-Chuck diluje, myślał że na tamtej imprezie dowiedziałam się, ale ja widziałam i słyszałam tylko jak kopali chłopaka. Kopali go za to, że nie zapłacił im za narkotyki, ale to on mi o tym powiedział tamtego dnia, sama nie wiedziałam. Rano w szkole był apel...
-Pomyślał, że wydałaś go dyrektorowi.
-Tak. I potem, po lekcjach, został pobity przez swoich kolegów za to, że przez niego nie mogą już dilować w szkole.
-Świetni koledzy...
-Czułam się winna, więc...
-Więc co Olivia?
-Powiedziałam, żeby poszedł ze mną do domu i ja opatrzę mu krwawiące rany. W domu dowiedziałam się, że jego koledzy chcieli dorwać mnie, ale on się za mną wstawił i to dlatego pobili jego.- widziałam na twarzy Sam wielkie zdziwienie, ale kontynuowałam swoją historię.- Rozmawialiśmy. Przeprosił mnie za wszystko, powiedział, że żałuje i nigdy nie był z tego dumny. A potem...zaczął mnie całować, my zaczęliśmy się całować, ale z jego inicjatywy. Nie odepchnęłam go. Trwało to jakieś 2 minuty, potem podziękował za pomoc i wyszedł i od tamtej pory nie widziałam go.
-OŻEŻ W MORDĘ. Olivio Torres zszokowałaś mnie.
-Siebie samą także.
-Skąd wiesz, że się zakochałaś?
-Nie wiem tego, ale wiem, że mam straszną słabość do niego i kiedy mnie pocałował wtedy u mnie...nie mogłam go odepchnąć. Poczułam miliony motylków w brzuchu. I teraz tak strasznie go wyczekuję w szkole na każdym kroku, ale jego...nigdzie nie ma.- wypowiadając trzy ostatnie słowa moje oczy wypełniły łzy.
-Hej, hej, mała. Czemu płaczesz?
-Bo chciałabym żeby on był.
-Livy przecież ten chłopak to ścierwo. Prawdopodobnie czułe słówka z jego strony to jakieś wstrętne zagranie żeby zrobić jakiś kawał. Narobił Ci nadziei i teraz specjalnie się nie pokazuje żeby Cię dręczyć, tacy jak on nigdy się nie zmieniają.
-Nie Sam. Nie słyszałaś tego. On był taki szczery, widziałam to w jego oczach!- rozpłakałam się, a Sam mnie przytulała.- On ma takie ładne te oczy...
-Dobra mała, dość płaczu. Nie możesz znów przez niego płakać.
-Nie mam nic innego do roboty.
-A żebyś wiedziała, że masz. Wstawaj i zakładaj buty, wychodzimy.
***
Sam namówiła mnie na podkradnięcie się pod dom Chucka. To było szalone, ale ona miała rację...tylko tak mogłam się dowiedzieć co z nim. Obydwie miałyśmy czarne bluzy, więc pod osłoną nocy byłyśmy generalnie mało widoczne.
-Okay, jesteśmy.- wyszeptała Sam kiedy znajdowałyśmy się pod wielką willą rodziny Reed.
-Co teraz?
-Wiesz które okno to jego pokój?- spytała, a ja przecząco pokręciłam głową.- No dobra, to chodźmy pod te, światło się tam świeci.- odparła przyjaciółka pokazując palcem wielkie okno z prawej strony budynku. Skradając się przykucnęłyśmy po obydwu stronach okna nasłuchując się czegokolwiek.
-Tam nic nie...
-Ciii- przerwała mi przyjaciółka, no ale fakt był faktem, że pomimo zapalonego światła panowała grobowa cisza.
-Dobry wieczór.- odezwał się w pewnym momencie gruby, męski głos. Sam zrobiła minę "A nie mówiłam?", lecz ja byłam zbyt zajęta przysłuchiwaniem się żeby jej jakkolwiek odpowiedzieć.
-Oh dobry wieczór detektywie. I jak? Wiecie coś?- zdecydowanie mama Chucka. Znałam ją, bo kiedyś sprzedawała ciastka na festynie rodzinnym, dzięki czemu rozpoznałam jej głos. Była zrozpaczona.
-Niestety nie, ale nie zniechęcamy się i nadal szukamy. Tylko jest jedna sprawa...czy Państwo są pewni, że syn nie uciekł z domu? Mając 18 lat dziecko ma prawo się po prostu wynieść z domu.
-A co za głupoty Pan opowiada?! Mój syn nigdy by nie uciekł z domu, z resztą co? Wyniósł by się, zostawiając tu wszystkie swoje rzeczy?- powiedział bardzo nerwowo, za pewne ojciec Chucka.
-Spokojnie, proszę zachować spokój.
-Jak mamy zachować spokój? Nasz syn zniknął, nie ma go od ponad tygodnia a policja nie jest w stanie go znaleźć!
-Niech się Pani chociaż spróbuje uspokoić, tak jak powiedziałem, nie zniechęcamy się i wciąż go szukamy.
Chuck zniknął? Ale jak? Co oni wygadują? Jak to zniknął? Przecież człowiek nie może od tak sobie zniknąć? Co się dzieje?
______________________________________
Cześć! Witam Was w już czwartym rozdziale :) Bardzo dziękuję osobom, które systematycznie komentują ale jestem zaskoczona, ponieważ pod 1 rozdziałem było o wiele, wiele więcej komentarzy niż aktualnie także baardzo proszę osoby, które tam wtedy się pojawiły niech skomentują też tutaj. Widzę po liczbie wyświetleń, że jest Was tutaj sporo co mnie bardzo cieszy, ale chciałabym znać Wasze opinie bo to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania, kiedy widzę że się Wam podoba co robię- wtedy wiem, że chcecie więcej no i z większym zapałem podchodzę do pracy, pisania :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Do zobaczenia w następnym rozdziale :*
______________________________________
Cześć! Witam Was w już czwartym rozdziale :) Bardzo dziękuję osobom, które systematycznie komentują ale jestem zaskoczona, ponieważ pod 1 rozdziałem było o wiele, wiele więcej komentarzy niż aktualnie także baardzo proszę osoby, które tam wtedy się pojawiły niech skomentują też tutaj. Widzę po liczbie wyświetleń, że jest Was tutaj sporo co mnie bardzo cieszy, ale chciałabym znać Wasze opinie bo to mnie bardzo motywuje do dalszego pisania, kiedy widzę że się Wam podoba co robię- wtedy wiem, że chcecie więcej no i z większym zapałem podchodzę do pracy, pisania :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Do zobaczenia w następnym rozdziale :*
Chuck zaginał? Myślę, że mogli by go porwać ci od dilerowania, jego "koledzy".
OdpowiedzUsuńNo, ale nie wiem. Zobaczymy co będzie dalej ;) No naprawdę mnie zaciekawiłaś! Nie mogę się doczekać następnego. Z resztą jak zawsze :D
Buziaki i duużo weny :*
PS. Wybacz,że tak krótko, ale nie mam coś teraz weny do jakiegokolwiek pisania :( Ale rozdział wyszedł ci świetnie!
Dziękuję za bardzo miłe słowa <3
UsuńJezu kocham ten blog czy jak to nazwać! Będę czytac każdy rozdział! Jesteś wspaniała pisarka. Te rozdziaŁ przypomniał mi jak Margo "zaginęła" z Papierowych miast Johna Greena <3
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział robi się coraz ciekawiej!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co znowu wymyślisz, ale zapowiada się intrygująco :)
Trzymaj tak dalej, świetnie ci idzie !!
No i oczywiście czekam z niecierpliwością na dalsze losy :D
Super :)
OdpowiedzUsuńNie moge doczekać się kolejnego rozdzialu <3
Baaaardzo ciekawa historia. Tyle zwrotów akcji w 4 rozdziałach! Nie mogę się doczekać kontynuacji😊
OdpowiedzUsuńO kurcze tego się nie spodziewałam! Oczywiście rozdział świetny,czekam na kolejny,oby był dłuższy :)))
OdpowiedzUsuńfajny pomysł, ciekawa historia, czekam aż będzie trochę bardziej rozbudowana, ponieważ jak na razie czuć tutaj jeszcze takie dziecinne pisanie niektórych - niepotrzebnych rzeczy :)
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że rozwiniesz tą historię jakoś ciekawie bo pomysł jest bardzo fajny :)
tylko według mnie oni za szybko się pocałowali :o nękał ją przez tyle czasu, a teraz nagle wróciła piękna i się zakochali... to powinno trwać trochę dłużej i powinien być w tym jakiś głębszy sens... tak tylko radzę, nie krytykuję ;)
pomysł jest fajny, czekam na następny rozdział :) -J
Wow, no nie spodziewałam się, że Chuck zniknie i mam nadzieję, że nic mu się nie stało. A rozdział wyszedł bardzo fajny, chociaż nic szczególnego się nie działo. ;)
OdpowiedzUsuńJeju, Chuck zaginął... Tego się nie spodziewałam. Jestem naprawdę pod wrażeniem twoich umiejętności i czekam na następny rozdział :) Nie mogę się doczekać :*
OdpowiedzUsuńDalej, dalej, dalej!
OdpowiedzUsuń